Przeczytaj również:
Matura jest ostatnim egzaminem w szkole średniej. Próg zaliczenia jest ustawiony bardzo nisko (30%), więc osoby, którym dobry wynik z tego przedmiotu nie jest potrzebny do rekrutacji na wybranej uczelni często mają lekceważące podejście podczas przygotowań i budzą się z ręką w nocniku w grudniu, po otrzymaniu wyniku z egzaminu próbnego. Co teraz? Czy faktycznie jesteśmy tak bardzo do tyłu z materiałem, że jedyny wynik na jaki możemy liczyć to 30%?
Dopóki byłem licealistą miałem wrażenie, że trzeba umieć wszystko. Miałem wrażenie, że gdybym nie ogarnął jakiejś części materiału to kolejne etapy nauki byłyby niemożliwe. Dodatkowo nie da się nauczyć wszystkiego co jest rozpisane na trzy (ja chodziłem do trzyletniego liceum) lub cztery lata w pół roku. To wszystko brednie! Przekonałem się o tym na studiach, gdzie w dwa-trzy tygodnie udało się z sukcesem powtórzyć cały materiał ze szkoły średniej i wyrównać wiedzę wszystkich studentów matematycznego kierunku. Wszystko to dzięki odpowiedniemu podejściu do zagadnień, wyrzuceniem zbędnej wiedzy i przemyślanym planem działania. Otworzyło mi to oczy i od tamtego momentu postanowiłem przekazywać tę wiedzę dalej.
Stworzyłem harmonogram nauki, dzięki któremu w 20-30 dni jestem w stanie przygotować maturzystę do zaliczenia egzaminu. Wynik może zaskakiwać, bo nieraz zdarzyło się, że mój uczeń chcąc napisać maturę na 32-36%, to napisał maturę na ponad 50% i nie wiedział jak to się stało. Jak tego dokonać? Oczywiście nie będę zdradzał know-how, natomiast podzielę się kilkoma wskazówkami.
Po pierwsze to ściśle trzymać się planu. Najgorsze to odpuścić w pewnym momencie siadając na laurach lub poddać się przy pierwszych nieudanych próbach. Nie wszyscy są tacy sami. Jedni pierwsze tematy ogarną w godzinę, inni potrzebują na to dwóch dni. To wszystko wyrównuje się pod koniec całego procesu i efekt jest identyczny dla wszystkich.
Po drugie, nauczyć się czytać zadania. Im dłuższa treść, tym lepiej. Zadania otwarte za więcej niż 2-3 punkty mają kilka linijek treści. To zazwyczaj przeraża maturzystę, natomiast należy przekuć to w szansę na zdobycie punktów. Treść prowadzi nas przez zadanie i sugeruje sposób rozwiązania. Trzeba uważnie przeczytać treść, aby dobrać odpowiednie narzędzie by je spróbować rozwiązać - niekoniecznie w całości ;)
Po trzecie, wyzbyć się wszystkich emocji. O co chodzi? To jest ściśle związane z drugim punktem. Czytając treść zadania nie może w głowie pojawić się przekonanie, że nie wiesz o co chodzi. Negatywne nastawienie od razu stawia Cię w złej pozycji. Jeśli czytając zadanie podjarasz się tym, że wiesz jak to zrobić, popadasz w hurraoptymizm i możesz popełnić drobny błąd w którym stracisz cenny punkt.
Po czwarte, wyciągać wnioski. Robienie zadań na ilość jest bez sensu, przynajmniej dla mnie. Nigdy nie siedziałem nad zeszytami. Wolałem zrobić mniej, ale z uwagą i wyciągając wnioski, niż więcej i na oślep. Przydaje się zrobienie porządnej notatki i postępować według zapisanych w niej informacji. Zaoszczędzony czas lepiej poświęcić na coś, co sprawia Ci więcej przyjemności.
Po piąte, oszukiwać swój mózg. Nigdy nie rób zadań (z podręcznika lub jakiegoś zbioru) po kolei. Zadania zawsze są ułożone jakimś wzrastającym stopniem trudności lub sposobem rozwiązywania. W każdym z zadań jest po kilka podpunktów. Rozwiązując zadania po kolei przy trzecim podpunkcie Twój mózg się wyłącza. Zrobisz przykład poprawnie, ale jutro już nie będziesz wiedział jak to się stało. Cały Twój poświęcony czas pójdzie na marne. Gdybyś rozwiązał najpierw wszystkie podpunkty a, potem podpunkty b, itd. to przy każdym przykładzie zmuszasz swój mózg do myślenia, dzięki czemu nie musisz robić kilkudziesięciu zadań dziennie, a zaledwie kilka.
Jeśli zależy Ci tylko na zdaniu matury, to postępując według tych pięciu punktów nie musisz się uczyć wszystkiego. Kilka działów możesz spokojnie pominąć - nie są Ci potrzebne. Chcesz wiedzieć które? Chcesz wiedzieć jak się uczyć, żeby poświęcić jak najmniej czasu? Zapraszam na zajęcia oraz do śledzenia mojej strony i profilu na facebooku.
Adam